
Czego strzeże liwska twierdza?
W tamtym czasie panujący w Polsce król August II Mocny wplątał Polskę w nieszczęśliwą wojnę ze Szwedami. W 1703 r. najeźdźcy dotarli do Liwa. „Wiódł ich król Karol XII, dwudziestoletni zaledwie młodzieniec. Odznaczał się wysokim wzrostem oraz zamiłowaniem do wyrafinowanego okrucieństwa i słów grubych” – wspomina kronikarz. Szwedzi nie szturmowali trudno dostępnego, położonego na kępie wśród bagien zamku. Ustawili natomiast baterię dział poza zasięgiem ostrzału polskiej załogi, która nie dysponowała artylerią. Wkrótce kule zniosły hełm wieży i wybiły potężną dziurę w bramie i moście zwodzonym, co zmusiło Polaków do kapitulacji.
Po splądrowaniu zamku armia szwedzka ruszyła na Węgrów, odległy od Liwa o milę. Droga wiodła przez szeroką, bagnistą dolinę Liwca, nad którego wezbranymi wodami przerzucone były dwa długie, drewniane mosty. Kiedy Karol z orszakiem przeprawił się przez rzekę, gwałtowny poryw wiatru podniósł tuman kurzu. Nagle wszystko zagłuszyło przeraźliwe skrzypienie, po czym dał się słyszeć trzask, huk i zgiełk pomieszanych odgłosów. Na oczach króla i jego świty most powoli przechylił się na bok i runął w dół, pogrążając w bagnie dwanaście najcięższych dział, które pociągnęły za sobą w bezdenną topiel konie i kanonierów. Tyle na ten temat mówi dawna legenda, a teraz czas na historię.
Zamek liwski został oblężony i zdobyty przez Szwedów 12 kwietnia 1703 r. w czasie wojny północnej. Historia o zatopionych armatach, powtarzana w podaniach ludowych, krążyła w okolicy przez ponad 200 lat. Opisana w nich katastrofa miała się wydarzyć w połowie drogi między Liwem i Węgrowem, w miejscu zwanym Liwskie Mosty, od wieków wykorzystywanym jako przeprawa na trakcie łączącym Wilno z Warszawą. W roku 1982 legenda uzyskała swoje potwierdzenie. Położenie zatopionych dział wskazała warszawska radiestetka. Jej niekonwencjonalne badania, potwierdzone później metodami naukowymi, doprowadziły do lokalizacji w pobliżu obecnego mostu sześciu punktów wykazujących koncentrację metalu w ziemi. Niestety, dwukrotne próby dotarcia do cennych reliktów przeszłości (w latach 1982 i 1999) skończyły się fiaskiem. Skuteczną eksplorację uniemożliwiają osady rzeczne i bagienne, które pokryły armaty grubą na ponad 6 m warstwą ziemi, oraz kurzawka[i].
Wydobycie zabytków techniki wojennej sprzed kilkuset lat może stać się prawdziwą sensacją. Być może w środowisku bagiennym zachowały się oryginalne drewniane lawety dział (w Polsce mamy z tej epoki dosłownie pół łoża armaty, znalezionej w Wiśle podczas prac mostowych, prowadzonych w stolicy na początku XX w.). Zatopione armaty (a być może także moździerze) należały z pewnością do oblężniczego wyposażenia armii szwedzkiej, ponieważ zamek liwski dysponował tylko jednym działkiem – tzw. świerszczem strzelającym pociskami o wadze pół funta. Jesteśmy zatem o krok od prawdziwego skarbu. Kto sięgnie po niego pierwszy?
----------------------------------------------------------
Autor: Roman Postek, fot.Roman Postek, Muzeum Zbrojownia na Zamku w Liwie, www.liw-zamek.pl